Najem z koczownikiem w tle, czyli biznes dla osób o stalowych nerwach
Panuje dość powszechna opinia, że wynajem mieszkań to sposób na szybki, łatwy i bezstresowy biznes. Utarło się przekonanie, że ‘bycie rentierem’ to synonim beztroskiego i dostatniego życia.
Bo niby wystarczy, że taki właściciel warszawskiej kawalerki opublikuje ogłoszenie na portalu, a zaraz rozdzwonią się telefony. Właściciel podpisze umowę, przekaże klucze miłemu lokatorowi i w zasadzie będzie już mógł spocząć na laurach, gdyż owa kawalerka będzie, jak czarodziejski osiołek, automatycznie generować profity. Żyć, nie umierać.
Jednak jakoś dzieje się tak, że co raz więcej osób rezygnuje z tego pozornie lukratywnego biznesu. Dlaczego?
Najem w Polsce, w obecnym ustroju prawnym, który stawia przede wszystkim na ochronę praw lokatorskich, marginalizując prawa właściciela mieszkań, jest uważany za biznes dla osób o mocnych nerwach. Dopóki wszystko idzie dobrze i strony działają w dobrej wierze – jest dobrze.
Ale jeżeli najemca okaże się nieuczciwy, to właściciel ma praktycznie, przynajmniej zgodnie z prawem, zupełnie związane ręce.
Media społecznościowe są pełne ostrzeżeń dot. nierzetelnych lokatorów, którzy dewastują mieszkania, nie płacą czynszu, a co gorsza, okupują mieszkania w świetle prawa, przez wiele miesięcy żyjąc na koszt właściciela.
Osoby, którym na drodze stanął oszust mieszkaniowy, miesiącami i latami walczą o odzyskanie swojej własności, tracąc czas, nerwy, pieniądze. Ofiarami koczowników mieszkaniowych padają nie kamienicznicy, ale zwykli drobni wynajmujący.
Poprosiliśmy kilka osób, aby podzieliły się z nami swoimi historiami z koczownikiem w tle.
Będziemy co kilka dni publikować te historie.
Bo warto mówić o problemie i go nagłaśniać. Ofiarami patolokatorów są nie tylko oszukani właściciele mieszkań, ale też uczciwi lokatorzy, którym coraz trudniej jest zdobyć zaufanie wynajmujących i znaleźć odpowiednie lokum na rynku.
*dane osób zmieniono dla potrzeb publikacji.
*****
Michale, w jaki sposób problemowi lokatorzy pojawili się na Twojej drodze i w Twoim mieszkaniu?
Wynająłem mieszkanie parze ok. 50tki. Państwo twierdzili, ze przenieśli się na Śląsk z Inowrocławia w poszukiwaniu pracy. Przy podpisaniu umowy wydawali się to prości ludzie, ale zarzekający się o swojej pracowitości i chęci mieszkania latami na mieszkaniu. Jak się później okazało- zaufanie im było błędem, który kosztował mnie pół roku stresu i 30 tysięcy złotych.
Kiedy pojawiły się problemy z lokatorami i jak one wyglądały?
Lokatorzy zapłacili czynsz za pierwszy miesiąc. Jednakże już w kolejnym poprosili mnie nieoczekiwanie o przesuniecie terminu płatności z 20-stego każdego miesiąca, na 1-wszy dzień kolejnego miesiąca.
Było mi to bez różnicy, zatem się zgodziłem. Przez pierwsze pół roku płacili bardzo w kratkę. W grudniu 2021 zauważyłem jednak, ze lokatorzy zapłacili tylko połowę czynszu za październik. Napisałem do nich sms, z prośba o sprawdzenie czy wszystko ok. Dostałem w odpowiedzi wiadomość, w którym pisali, że z ich strony ze wszystko się zgadza i pytanie, dlaczego chcę ich oszukać.
I co wtedy zrobiłeś?
Zadzwoniłem, pojechałem na miejsce. Razem z panią Bożena usiedliśmy do jej potwierdzeń przelewu i po pół godzinie wyjaśnień lokatorzy przyznali ze faktycznie nie uregulowali wszystkiego i że do końca tygodnia zapłacą brakującą kwotę.
I zapłacili?
Niestety nie. Po tygodniu znów zadzwoniłem, żeby przypomnieć o płatności. Usłyszałem, że wszystko się zgadza i to ja ich próbuję oszukać. Przez kolejne kilka tygodni pisałem smsy lub dzwoniłem i naprzemiennie słyszałem albo że „wszystko oddamy” albo że ja ich „próbuję oszukać”.
Czy próbowałeś jakoś rozwiązać ten problem?
Tak. Przed sylwestrem wybrałem się do lokatorów z propozycja ugody: Państwo mieli wyprowadzić się do końca stycznia, a ja ich zadłużenie rozłożę na raty (za grudzień zapłacili jedynie 1/3 czynszu). Lokatorzy stwierdzili jednak że broni ich prawo lokatorskie i nie można ich wyrzucić, zaś pani Bożena jest dodatkowo schorowana i generalnie się nie wyprowadza, zaś to, co są mi dłużni: „zapłacą wtedy kiedy zapłacą”.
Na początku stycznia wysłałem do lokatorów przedsądowe wezwanie do zapłaty. W styczniu również wysłałem kilka sms-ów informując ich, że brak płatności zgodnych z umowa skończy się sądem i komornikiem.
Na początku lutego, moja prawniczka złożyła pozew sądowy o zapłatę (ok. 4 tys. złotych). Natomiast parę dni później otrzymałem pismo wysłane przez moich lokatorów, sporządzone przez reprezentującego ich prawnika.
A co było w treści tego pisma?
W treści tego pisma prawnik oskarżał mnie o nękanie, dodając, że z to mojego powodu stan zdrowia Pani Bożeny uległ pogorszeniu.
Oburzony zadzwoniłem do owego prawnika i otrzymałem wyjaśnienie, że „państwo X są wzorowymi lokatorami, a ja mam się z nimi nie kontaktować”.
Co się dalej działo?
Przez kolejne miesiące tzn. aż do końca kwietnia 2022, gdy to miała się skończyć umowa, państwo X wpłacali symboliczne kwoty- w sumie ok. 1000 zł przez 4 miesiące. Kolejny raz wybrałem się do swojego mieszkania na 2 tygodnie przez zakończeniem umowy. Rozmowę z lokatorami nagrałem. Pani Bożena stwierdziła podczas rozmowy, że nie będzie płacić, nie wyprowadzi się i będzie mieszkać u mnie, jak długo zechce, a ja żeby odzyskać mieszkanie muszę jej znaleźć mieszkanie zastępcze.
Dodała też, że generalnie ze nie mam żadnych praw i mam się wynieść bo wezwie policje.
Ale mieszkanie finalnie odzyskałeś pomimo tych twierdzeń i pogróżek. Powiedz, jak Ci się udało.
Na początku skontaktowałem się z moja prawniczka i podpytałem, jak długo trwają takie eksmisje. Powiedziała, że może to zająć 2-4 lata od momentu złożenia pozwu.
Jak szybko policzyłem, 2-4 lata utrzymywania lokatorów w mieszkaniu to koszt ok. 45-90 tysięcy złotych- czyli kwota, której najprawdopodobniej nigdy nie odzyskam. Postanowiłem więc skorzystać z pomocy jednej z firm zajmujących się negocjacjami z dzikimi lokatorami – ta usługa kosztowała mnie 20 tysięcy złotych. Ale działając w sposób zgodny z prawem firma odzyskała dla mnie mieszkanie
Czy lokatorzy wyprowadzili się w sposób pokojowy?
Kiedy odbierałem mieszkanie, okazało się, że lokatorzy celowo zatkali zlew i odkręcili wodę aby zniszczyć lokal i zalać mieszkanie sąsiadów. Na całe szczęście zrobili to nieudolnie wiec woda tylko trochę się przelewała przez zlew i tylko w kuchni było trochę mokro.
Jak tego typu sytuacja wpłynęła na Twoje życie, Twoje podejście do najmu?
Policzyłem sumę poniesionych strat: 20 tys. to koszt firmy negocjacyjnej, brak czynszu przez pół roku to kolejne 10 tys.
Przez cały okres od grudnia 2021 słyszałem od państwa X, jakim to ja jestem „oszustem i złodziejem”, ponieważ… po prostu chcę, żeby płacili za moje mieszkanie.
Usłyszałem tez wielokrotnie, jakim to jestem „złym człowiekiem”, bo nie pozwoliłem im sobie wieść spokojnego życia w moim lokalu. Słyszałem, że to, że płacą po 200-300 zł co miesiąc, to „ich dobra wola i nie musza tego robić”.
Gdy wszystko się skończyło, zamieściłem post na mediach społecznościowych w grupie: „Wynajem czarna lista lokatorów i wynajmujący… ” aby ostrzec inne osoby przed zderzeniem z tymi ludźmi.
W jakiś sposób najwidoczniej ten post dotarł do moich byłych lokatorów, ponieważ po paru dniach otrzymałem przez komunikator groźby od ich syna.
Czy teraz szukasz nowych najemców?
Od kiedy odzyskałem swoje mieszkanie, nie chce go już nikomu wynajmować – boję się.
Boisz się znów zaufać komuś i zaryzykować?
Boję się, że znowu dołożę do tego interesu swoje ciężko zarobione pieniądze. Na co dzień pracuje jako inżynier budowy, po 9-11 godzin dziennie biegam po budowie, w kurzu, błocie, zimnie, deszczu i śniegu po to, żeby mnie było stać na pewne rzeczy i mieć jaki taki poziom życia.
Ale kiedy wracam urobiony z budowy do domu zastanawiam się, czy naprawdę nie lepiej żyć, jako pasożyt na koszt innych? Wprowadziłem się do tego mieszkania. Mieszkam tutaj teraz sam. Na początku wziąłem urlop 2 tygodnie, bo bałem się, że państwo X wrócą do mieszkania, włamią się i ja znowu będę przeżywał ten horror.
Od początku czerwca notorycznie do mojego mieszkania pukają komornicy i windykatorzy, poszukujący państwa X. Podobno oszuści wynajęli gdzieś kolejne mieszkanie i zapewne oszukują kolejnego, nieświadomego właściciela.
A kiedy sytuacja się zaogni, tak jak jak u mnie- poszukają kolejnej ofiary i z zadowoleniem będą wiedli szczęśliwe życie.
Powiedz, co chciałbyś powiedzieć ustawodawcom, decydentom, osobom, które ustanowiły aktualnie obowiązujące przepisy prawa lokatorskiego: prawa, które de facto chroni tylko lokatorów?
Powinno być tak, jakby ktoś wynajmował ode mnie samochód. Podpisujemy umowę. Klient płaci, a gdy nie oddaje mi samochodu w terminie – dzwonię na policję, zgłaszam kradzież i policja poszukuje tego, kto ukradł, mój samochód.
Tu jednak prawo mówi: „ci, którzy wynajęli od ciebie samochód, nie maja swojego więc ty musisz im go dać”
Dlaczego ja, jako właściciel mieszkania muszę chronić ludzi przed bezdomnością?
Moi rodzice pracowali ciężko przez wiele lat, bez urlopów i l-4 po to, żeby zapewnić mnie, swojemu synowi jakiś start- własne mieszkanie.
Ojciec nie dożył nawet 60-siątki przez to ile pracował. Ale łatwiej widać być pasożytem…
Wywiad przygotowała: Agata Malczyk-Wołkowska. Ruch Obywatelski – Zjednoczeni Wynajmujący.