HISTORIA URSZULI –PRZYPADEK KLASYCZNY

Dziś przedstawiamy kolejną historię najmu z koczownikiem w tle. Można powiedzieć, że historia Urszuli i jej dwóch lokatorek stanowi podręcznikowy opis procederu stosowanego przez koczowniczych lokatorów, bezradności właściciela i obojętności organów ścigania.

W przedstawionej historii lokatorki podpisały umowę najmu, odebrały klucze do mieszkania i… okazuje się, że od samego początku planowały tam mieszkać na koszt właścicielki. Okazuje się, że właścicielka lokalu, zgodnie z prawem, niewiele może zrobić w takiej sytuacji

Urszulo, w jaki sposób problemowe lokatorki pojawiły się na Twojej drodze? Jak wzbudziły Twoje zaufanie?

W 2019 roku wyprowadziłam się ze swojego mieszkania i wyremontowałam je, aby móc je później wynajmować. Oferta najmu została umieszczona na platformie OLX. 

We wrześniu skontaktował się ze mną agent nieruchomości, poszukujący mieszkania dla swoich klientek, dwóch pracujących studentek. Mieszkanie zostało udostępnione, umowa, niestety – zwykła –  podpisana. Otrzymałam też kaucję.

Ucieszyłam się, że panie były studentkami i wzbudziło to moje zaufanie. W przeszłości wynajmowałam inne mieszkanie również studentce i miło wspominam naszą współpracę.

Zgodziłam się również, by w mieszkaniu przebywał kot, gdyż sama jestem miłośniczką zwierząt. 

Kiedy pojawiły się problemy ze współpracą i na czym one polegały?

Od razu, gdyż moje lokatorki nie zapłaciły już pierwszego czynszu.  Przypomniałam im o obowiązku zapłaty. Tłumaczyły wtedy, że ich pracodawca nie przelał środków. Przeprosiły i zapewniały, że uregulują zaległość. Niestety, nigdy to nie nastąpiło. Bardzo żałuję, że zgodziłam się na prolongatę zapłaty do ostatniego dania października (pierwszy miesiąc najmu), bo ” wpadliśmy” wtedy w okres ochronny, tj. czas, w którym nie są wykonywane eksmisje.

Czy próbowaliście jakoś rozwiązać te problemy?

Lokatorki nie widziały problemu, a ja zgodnie z zapisami umowy wręczyłam im wypowiedzenie umowy oraz wyznaczyłam termin opuszczenia mieszkania. Nie było szansy na to, by zechciały mnie wpuścić do mieszkania i porozmawiać o rozwiązaniu sporu. Przez ich postawę było mi bardzo trudno doręczyć wypowiedzenie lokatorkom. W końcu się to udało, ale musiałam poprosić o pomoc osoby trzecie. Nawet w obecności agenta nieruchomości i patrolu policji nie udało się niczego wynegocjować. Lokatorki obiecały, że się wyprowadzą, ale bez podania konkretnej daty taka deklaracja nic nie była warta.

Zrozumiałam wtedy, że pozostaną w mieszkaniu tak długo,  jak zechcą. Przestałam tam jeździć, postanowiłam że wszelkie informacje będę kierować do nich w formie korespondencji, którą konsekwentnie lekceważyły

 Co było dla Ciebie najtrudniejsze? Co Cię zaskoczyło?

Oprócz zawiedzionego zaufania i oczywistego poczucia straty, to najtrudniej było pogodzić się z faktem, że jestem w zasadzie bezradna.

Lokatorki nie przyjmowały żadnych argumentów, nie chciały wywiązywać się z umowy. Wezwani na interwencje funkcjonariusze policji wycofali się stwierdzając, że nie zaistniało zagrożenie zdrowia i życia, wobec tego nie są potrzebni, a roszczeń dochodzić mogę na drodze cywilnej.

Dalej było już tylko gorzej: usłyszałam od lokatorek, że mogą 3 miesiące mieszkać i nie płacić. Kiedy zaczęłam poszukiwać rozwiązań prawnych dla mojej sytuacji i opowieści osób, które batalie z koczownikami mają za sobą, jedyne, co poczułam, to bezsilność.

Jak tego typu sytuacja wpłynęła na Twoje życie?

Osiwiałam, mierzę się z bezsennością. Zamiast pracować, biegam do sądu, bo okazało się, że nie byłam pierwszą osobą w ten sposób potraktowana przez ”moje” lokatorki, i nie ostatnią. Toczy się również sprawa karna o oszustwo. Na dodatek przyjdzie mi się bronić w sądzie, ponieważ, zamiast spróbować naprawić krzywdy, postanowiły dodatkowo zaszkodzić mi, kierując do prokuratury zawiadomienie, że popełniłam wobec nich przestępstwo (nie znam jeszcze szczegółów).

6Czy doświadczenie to zmieniło Twoje podejście do najmu? Czy nadal ufasz ludziom?

To co się wydarzyło, podkopało moje zaufanie do najemców. Kiedy spotykam  się u notariusza z nowymi lokatorami, by podpisać umowę najmu, teraz instytucjonalnego (mogę właśnie taką zawrzeć), z oświadczeniem o poddaniu się egzekucji, widzę zaskoczenie, które szybko gaśnie po tym, jak opowiadam swoją historię. Spotykam się ze zrozumieniem.

Co doradziłabyś innym osobom wynajmującym mieszkania?

Wiem, że nie daje to stuprocentowej gwarancji, ale nieprzypadkowe, sprawdzone biuro nieruchomości może pomóc w tym, żeby uniknąć wdepnięcia  na minę. Sugerowałabym też przepisanie na lokatorów liczników, zwłaszcza energii elektrycznej i gazu.

Wywiad opracowała Agata Malczyk-Wołkowska, Ruch Obywatelski Zjednoczeni Wynajmujący.