HISTORIA ANETY

Aneta i jej mąż, którzy przyjęli pod swój dach Karinę, matkę z trojgiem dzieci, i jej partnera, już od samego początku mieli problemy z lokatorami. Państwo ci po prostu stwierdzili, że czynszu płacić nie będą, bo ich na to nie stać, a mieszkania nie opuszczą, bo nie mają się gdzie podziać.

Załamani właściciele, aby odzyskać swoją własność i spokój ducha, byli zmuszeni działać bardzo niestandardowo.

Trudno jest bowiem nakłonić do wyprowadzki lokatorów chronionych prawem, takich jak rodziny z małoletnimi dziećmi, nawet jeżeli nie płacą czynszu i nie przestrzegają warunków zawartej umowy.  

Mając w pamięci przykrą przygodę ze swoimi lokatorami, Aneta stwierdziła, że odtąd będzie „wystrzegać się rodzin z dziećmi”.

white wooden kitchen island and cupboard cabinets near glass panel door

Faktycznie, coraz więcej jest wynajmujących, którzy na dźwięk słów: „szukamy mieszkania, jest nas czworo, dwoje dorosłych i dwoje dzieci” od razu dziękują potencjalnym lokatorom za współpracę.

Z drugiej strony jest też wiele uczciwych rodzin bezskutecznie poszukujących lokum, czujących się „obywatelami drugiej kategorii”, gdyż wynajmujący, świadomi ryzyka wynikającego z przyjęcia tego typu lokatorów pod swój dach, preferują studentów, obcokrajowców lub bezdzietnych singli.

Posłuchajmy historii Anety i jej męża, którzy stwierdzili, że nigdy już nie wynajmą mieszkania lokatorom z dziećmi.

* Imiona bohaterów zostały zmienione dla potrzeb publikacji.

*****

  1. W jaki sposób problemowi lokatorzy pojawili się na Waszej drodze? Jak wzbudzili Wasze zaufanie?

Nasi lokatorzy znaleźli nas dzięki ogłoszeniu na portalu OLX. Miała to być para z jednym dzieckiem. Tak przynajmniej powiedział pan Łukasz, który przyszedł na spotkanie sam, twierdząc że jego partnerka, Karina, jest chwilowo chora.

Pani Karina i pan Łukasz byli pierwszą rodziną, z którą mieliśmy okazję współpracować, więc trochę się denerwowałam i ze względów bezpieczeństwa, przed przekazaniem im kluczy, planowałam zawrzeć z nimi umowę najmu okazjonalnego.

Okazało się to jednak nieco problematyczne dla lokatorów. Stwierdzili bowiem, że bardzo zależy im na rychłej przeprowadzce. Twierdzili, poprzedni właściciel sprzedał mieszkanie, więc musieli szybko opuścić lokal. Obiecali, zaraz po przeprowadzce załatwią wszystkie formalności związane z notariuszem.

Zrobiło nam się ich po ludzku żal, gdyż z uwagi na sprzedaż poprzedniego mieszkania, nie mieli się gdzie podziać, a nasze mieszkanie w sumie i tak stało puste i było gotowe do zamieszkania.

Zgodziliśmy się zatem na propozycję zawarcia umowy notarialnej kilka dni później.

Kiedy pojawiły się pierwsze problemy z najemcami? Kiedy zdaliście sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak?

Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się bardzo szybko. Po pierwsze okazało się, że państwo mają nie jedno, a troje dzieci, i dzieci te nie zostały wpisane do umowy najmu.

Po drugie, pomimo złożonej obietnicy, jakoś nie mogli znaleźć czasu na podpisanie umowy u notariusza. Pomimo tych sygnałów, postanowiliśmy podejść do tematu spokojnie, mając nadzieję, że przynajmniej będą płacić. Ale i z tym, jak się okazało, były duże problemy.

Mieli problem z płatnością czynszu?

Problemy z płatnością pojawiły się już w pierwszym miesiącu i to dopełniło szalę goryczy. Przekładali ją z dnia na dzień, ale mimo obietnic przelew nie przychodził. Mijały kolejne dni i tygodnie… i nic. Gdy zniecierpliwieni oznajmiliśmy, że będziemy dążyć do wypowiedzenia umowy, otrzymaliśmy sms-em zdjęcie potwierdzenia przelewu. 

Czyli w końcu zapłacili?

No niestety, nie zapłacili. Żaden przelew do nas nie dotarł. Okazało się, że przesłane nam potwierdzenie przelewu na nasze konto było sfałszowane. To oszustwo przepełniło czarę goryczy i uznaliśmy, że nie możemy dłużej czekać, gdyż pieniędzy i tak nie zobaczymy.

Jakie podjęliście kroki? Czy próbowaliście się jakoś porozumieć z lokatorami?

Postanowiliśmy zadziałać zdecydowanie: porozmawiać z lokatorami i nakłonić ich do wyprowadzki. Gdy weszliśmy do mieszkania, stwierdziliśmy, że zostaniemy w środku i zaczekamy, aż się spakują i wyprowadzą. Zresztą wyglądało tak, jakby się pakowali. Doszło do eskalacji konfliktu. Lokatorka wezwała policję. Policja stanęła wtedy po stronie lokatorów, którzy przekonywali, że właśnie się pakują. Poproszono nas wtedy o opuszczenie mieszkania. Niestety, takie jest prawo. Niepłacący i oszukujący mnie lokator może spokojnie mieszkać w naszym domu, a my nie mamy do niego żadnych praw…

I co działo się później?

Po pechowej dla nas interwencji policji, lokatorzy chyba uznali że są na wygranej pozycji. Pani Karina poinformowała nas sms-owo, że właśnie rozstała się ze swoim konkubentem, który był odpowiedzialny za płacenie czynszu i „miał zarabiać na mieszkanie” a ona nie ma z czego zapłacić i nie ma się dokąd wyprowadzić. Byliśmy załamani i wstrząśnięci, bo wiedzieliśmy, że trafiliśmy na oszustów. Wiedzieliśmy że nie możemy odpuścić i zaczęliśmy szukać różnych rozwiązań.

Postanowiliśmy zgłosić się na policję. Lokatorzy nie tylko nie płacili czynszu, ale też przesłali nam podrobiony dokument potwierdzenia przelewu, a to już było ewidentnym przestępstwem.

I jak na to zareagowała policja?

Niestety, tego typu ustalenie niewiele pomogło w naszej sprawie. Chociaż okazało się wtedy, że nasz najemca, pan Łukasz był już poszukiwany przez policję za podobne czyny i ogólnie, razem z partnerką, mają bogata kartotekę karną.

Czyli, pomimo stwierdzenia tych faktów, organy państwowe Wam nie pomogły?

No niestety nie. Pozbawieni jakiejkolwiek pomocy ze strony stróżów prawa, byliśmy zmuszeni do poszukiwania pomocy ze strony firm, które zajmują się rozwiązywaniem tego typu konfliktów…

Wtedy okazało się, że poprzednio zajmowany lokal został opuszczony przez naszych lokatorów w podobny sposób… dzięki pomocy negocjatorów.

Najwyraźniej okupowanie prywatnych mieszkań z zamiarem niepłacenia za czynsz, było dla naszych lokatorów sposobem na życie.

Jak długo trwała Wasza walka z nieuczciwymi lokatorami?

Z naszej perspektywy, ta batalia trwała wieczność… pomimo tego, że bardzo szybko zareagowaliśmy na problem i podjęliśmy zdecydowane działania. Już po pierwszym miesiącu, gdy nie zapłacili za czynsz, próbowaliśmy wypowiedzieć umowę. Zgodnie z terminem wypowiedzenia, lokatorzy mieli opuścić lokal w kwietniu. Ale finalnie tak się nie stało i okupowali lokal aż do końca maja. Mimo to, na podstawie informacji, które uzyskaliśmy od firm, które pomagają przy negocjacjach z lokatorami, wiemy, że rozwiązaliśmy problem bardzo szybko i skutecznie, bo bywa, że tego typu sytuacje ciągną się latami…

Jak tego typu sytuacja wpłynęła nas Waszą codzienność?

Nasze życie z dnia na dzień zamieniło się w koszmar. Nie mogliśmy ani jeść, ani spać. Codziennie podjeżdżaliśmy w okolice okupowanego mieszkania, bo wydawało nam się, że to nie dzieje się naprawdę. Mieliśmy wrażenie, że to sen, jakiś koszmar, który za chwilę się skończy. Niestety, tak się nie stało i musieliśmy desperacko walczyć o odzyskanie swojej własności.

Wielu znajomych próbowało podtrzymywać nas na duchu, ale to niewiele pomagało… Dopiero kiedy udało nam się z pomocą profesjonalistów wyprosić koczowników naszego mieszkania spadł nam ogromny kamień z serca.

Jak ta historia wpłynęła na Wasze podejście do najmu? Czy nadal wynajmujecie lokal?

Tak, wynajmujemy. Ale od tej pory, zdecydowanie wystrzegamy się rodzin z dziećmi, bo niestety, w razie gdybyśmy trafili na oszustów mieszkaniowych, to w świetle naszego prawa, mielibyśmy praktycznie związane ręce.  

Wywiad przygotowała: Agata Malczyk-Wołkowska, Ruch Obywatelski Zjednoczeni Wynajmujący.